Kosmetyczne odkrycia 2020 roku! {9 perełek}
Jakie kosmetyki zachwyciły mnie od pierwszego użycia w 2020 roku? Nie było ich zbyt wiele, ale te, które znalazły się w tym poście to same perełki. Ciekawa moich odkryć 2020 roku?
To zestawienie można by też było spokojnie nazwać odkryciami z "darów losu", bo takie tu stanowią większość. W tym roku za wiele nie kupowałam, a to co kupiłam albo mnie nie zachwyciło, albo wręcz wpadło pod hasło "niewypał". Dziś więc kosmetyki, które w większości dostałam i z pewnością kupię kolejne opakowania. Doprecyzuję też, że są to kosmetyki, które JA poznałam w 2020 roku - niekoniecznie nowości z tego roku. Nie jestem osobą, która gania za nowinkami. Jeśli coś mi się spodoba to używam, i nie muszą to być nowinki w świecie kosmetycznym.
1. Odżywka do włosów Anwen
Jakoś wcześniej nie ciągnęło mnie do marki Anwen, a już na pewno sama nie kupiłabym odżywki do włosów średnioporowatych (moim bliżej do niskoporowatych). Ten kosmetyk znalazłam w Golden Boxie no 19, gdyby nie to pewnie bym go nie poznała. I byłoby czego żałować. Odżywka idealnie wpasowała się w potrzeby moich włosów. Zrobiły się podatniejsze na układanie, miękkie, lśniące... Mogłabym tak wymieniać. Z pewnością na jednym opakowaniu nie skończę, choć teraz się waham czy kupić dokładnie tę samą odżywkę, czy jednak wypróbować dedykowaną dla włosów niskoporowatych.
2. Szampon w kostce Biovax
Skoro zaczęłam od włosów, to od razu przejdę do szamponu w kostce. Wcześniej próbowałam dwóch szamponów w takiej formie i totalnie się u mnie nie sprawdziły - włosy ciężko było umyć, a tuż po wyglądały albo na przesuszone (mimo odżywki), albo przetłuszczone. Gdy jednak w kwietniowym beGLOSSY znalazłam szampon Biovax postanowiłam spróbować po raz ostatni. Okazało się, że szampon jest świetny. Łatwy w użyciu, pięknie pachnący i wydajny. Włosy myje dokładnie i pozostawia je w świetnej kondycji, nawet gdy nie mam czasu na odżywkę. Według mnie to jeden z niewielu szamponów w kostce, który spisuje się tak dobrze.
3. Kredka do brwi Deborah Milano
Już nie pamiętam kiedy dostałam tę kredkę. Przez długi czas leżała na dnie szuflady, bo chętniej korzystałam z pomad do brwi. Któregoś dnia wpadła mi w ręce i od tej pory to mój obowiązkowy kosmetyk każdego dnia. Kredka ma idealny kolor dla jasnej blondynki. Jest cienka więc i bardzo precyzyjna. Na tyle miękka by ładnie się nakładać, ale też na tyle twarda by nie osadzać się brzydko na włoskach. Na końcówce został też umieszczony grzebyczek - niby drobiazg, ale bardzo przydatny. To zdecydowanie mój ulubiony produkt do brwi!
4. Błyszczyk Cover Gloss Pierre Rene
To "najnowsza nowość" z zestawienia ;) To kolejny kosmetyk, który znalazłam w boxie urodowym, tym razem beGLOSSY Sweater Weater. Słowo "błyszczyk" zwykle kojarzyło mi się z raczej transparentnymi kosmetykami, ale ten jest porządnie kryjący. Przepiękny kolor i boska tafla. Czegoś takiego szukałam! Na trwałość można ponarzekać (standardowa błyszczykowa), ale estetycznie się zjada więc wybaczam. Efekt bije wszystko.
5. Podkład mineralny Amilie Cosmetics
W zeszłym roku miałam okazję poznać się z marką Amilie Cosmetics. Najbardziej przypadły mi do gustu podkłady mineralne. Używałam wersji Jojoba oraz Kryjącej, i sama nie wiem, który wypada lepiej. Oba bardzo naturalnie prezentują się na skórze, choć krycie mają całkiem niezłe. Są komfortowe w noszeniu i ładnie stapiają się ze skórą. Kilka słów więcej znajdziecie pod zdjęciem na instagramie :)
6. Pędzelek do blendowania Boho Beauty
Co prawda to nie kosmetyk, ale pozostaje w temacie. Ten pędzelek też dostałam w pudełku kosmetycznym (GoldenBox no 23) i szybko stał się moim ulubieńcem. Już chyba wspominałam, że sławetny, tak polecany Hakuro, mnie nie zachwycił i do tej pory nie mogę się z nim polubić. Używanie pędzelka Boho Beauty to jednak sama przyjemność. Staje na równi z moim dotychczasowym ulubieńcem - pędzlem do blendowania z Annabelle Minerals.
7. Budyniowy peeling do ciała Hemp King
Dwa kolejne kosmetyki są marki Hemp King, a powstały we współpracy z Justyną Sobczyk (Hushaaabye). Wszystkie są świetne i naprawdę ciężko mi było się ograniczyć do dwóch, ale w końcu miały być same perełki. Nr 1 więc to budyniowy peeling do ciała. Używanie go to czysta przyjemność. Peeling jest zbity, z dużą ilością drobinek, które powoli się rozpuszczają. Piękny, nienachalny zapach sprawia, że można się zrelaksować. Kosmetyk pozostawia skórę niezwykle gładką, nawilżoną i bardzo przyjemną w dotyku - nie miałam nawet potrzeby nakładania kremu po kąpieli. To jeden z najlepszych peelingów cukrowych jakie miałam okazję używać. Szkoda, że tak szybko się kończy :(
8. Krem do rąk Hemp King
Z drugim kosmetykiem miałam problem - nie wiedziałam czy postawić na peeling lub serum do ust, czy może Mus do Ciała Owoce Leśne? Ostatecznie jednak zdecydowałam polecić Krem do Rąk. Co prawda do opakowania mam "ale", bo jak tu słoiczek zapakować do torebki? Forma tubki jest zdecydowanie praktyczniejsza, ale za to działanie zachwyca. Krem bardzo łatwo rozprowadza się po skórze, szybko wchłania i pozostawia dłonie nawilżone, ale nie klejące. Szybko można wrócić do pracy, a że moja praca to "stukanie w klawiaturę" to ten aspekt jest dla mnie najważniejszy. Nie można też nie wspomnieć, że kosmetyki HempKing mają świetne składy, co gwarantuje też współpraca z "blogową specjalistką do składów" (należycie do facebookowej grupy Justyny?)
Komentarze
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz - to niezwykle motywuje do dalszego pisania!