See Bloggers moim okiem - działo się!

See Bloggers - to już nie zwykła impreza dla blogerów. To wręcz festiwal blogerów. Miałam okazję po raz drugi zawitać do gdyńskiego PPNT. Druga edycja zachwyciła mnie prawie pod każdym względem. Tym razem było całkiem inaczej. Lepiej czy gorzej? Bez wpadek się nie obyło, ale czy ostatecznie warto było wydać kilka groszy na bilet, poświęcić swój czas i zarwać noc?

See Bloggers moim okiem

Już w trakcie zgłoszeń dostałam kilka maili z pytaniami odnośnie samej imprezy. Na początku więc wspomnę, że uczestnictwo w SeeBloggers nie wiąże się z żadnymi kosztami - nie ma żadnych wpisowych, czy opłat za bilet. Jednak dojazd, wyżywienie i nocleg leży w Twojej gestii. Podczas tej edycji część osób skorzystała z darmowych przejazdów pendolino (zapisy na zasadzie kto pierwszy ten lepszy) czy zniżek na hotel. Zawsze warto obserwować profil facebookowy imprezy, na którym na bieżąco pojawiają się tego typu informacje. Przez moje miasto pendolino nie przejeżdża, więc o bilet zadbać musiałam sama. 

Tym razem organizatorzy postawili sobie poprzeczkę niezwykle wysoko. Ponad 1000 osób w jednym miejscu to nie lada wyzwanie! Gdy pierwszego dnia spotkałam Anię, zapytałam "jak Wy to wszystko ogarniacie?" Sama przyznała, że jest ciężko, ale ma nadzieję, że wybaczymy te drobne niedociągnięcia. Nie będę tu czarować, że było idealnie, bo nie obyło się bez małych wpadek. Ale po kolei:


Identyfikatory

Pierwszy mały minusik. Szkoda, że na identyfikatorze znalazło się miejsce dla sponsorów, a zabrakło... nazwy bloga. Niestety, nie mam na tyle dobrej pamięci, by kojarzyć wszystkie nazwiska, dlatego przeważnie każda rozmowa rozpoczynała się słowami "jakiego bloga prowadzisz?". Na szczęście niektórzy wpadli na genialne rozwiązanie i za folijkę włożyli własne wizytówki. Niby taka mała rzecz, a jednak spore ułatwienie.

See Bloggers 2015


Warsztaty

Czuję lekki niedosyt, zwłaszcza, że poziom warsztatów drugiej edycji wydawał mi się wyższy. Co prawda nie na wszystkie byłam zapisana (może i dobrze), nie na wszystkie poszłam, a jeden w ogóle się nie odbył. Od niektórych słyszałam, że warsztat był jedynie jedną wielką reklamą, a przecież można było jedno z drugim świetnie połączyć. Muszę jednak pochwalić Jay'a i Meri, bo ich warsztat, mimo, że krótki (niecała godzinka) był naprawdę świetny. Jeśli nie znasz ich bloga, to polecam to nadrobić. Po prostu CUDOWNE zdjęcia - jest się czego uczyć. Drugie warsztaty fotograficzne, na których byłam wzbudzają we mnie mieszane uczucia. Początek nie był dobry - lubię oglądać zdjęcia, ale od samego patrzenia za wiele się nie nauczę. Na szczęście później było coraz lepiej - podpatrzyłam jak wykorzystywać lampy, z którymi wcześniej nie miałam do czynienia i mogłam poćwiczyć pstrykanie zdjęć modelkom. Niektóre jak na pierwszy raz wyszły chyba całkiem nieźle, mimo, że pogoda nie dopisywała. Teraz z pomocą jednej blogerki analizuję każde po kolei, by wynieść coś dla siebie. Odwiedziłam także strefę cooking, gdzie warsztaty prowadził m.in. Joseph Seeletso - przemiły gość. W każdy razie w warsztatach można było przebierać, i za to duży plus. Niestety na żadne warsztaty beauty się nie zapisywałam, bo pokrywały się z tymi fotograficznymi.

See Bloggers - warsztaty fotograficzne See Bloggers - warsztaty fotograficzne 1See Bloggers - warsztaty fotograficzne 2


Prelekcje

Nawet jeśli nie załapałaś się na żaden warsztat, prelekcje były dostępne dla wszystkich. Mam nawet wrażenie, że niektóre tematy wykładów były ciekawsze niż warsztatów. Tematyka zróżnicowana na tyle, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Żałuję, że nie zdążyłam na MyPinkPlum czy Fashionelkę (podobno było warto). Nie sposób jednak odnieść wrażenia, że to wszystko już było. Jeśli pojawiłaś się już na jakiejś imprezie tego typu to istnieje duże prawdopodobieństwo, że sporo już wiesz. Jeśli nie, na youtubie znajdziesz nie jedną taką prezentację. Nie wiem jak Ciebie, ale mnie na nerwy działa ciągłe gadanie o snapchacie i tym podobnych. Czy czytelnicy odejdą ode mnie bo tam mnie nie ma? A ilu trafi na mojego bloga jeśli się tam pojawię? Według mnie social media warto dobierać pod kątem danego bloga, a nie ślepo iść za tłumem. To co jest świetnym rozwiązaniem dla Maff, może się nie sprawdzić u mnie. Snapchata nie planuję. Poza tym mam wrażenie, że to raczej bloggerzy pomagają snapchatowi zarabiać, niż na odwrót. Mimo tego, z każdej prelekcji można było wynieść coś dla siebie. Ta o SEO szczególnie przypadła mi do gustu i mam nad czym popracować. Panel z Marcinem Mellerem też przykuł moją uwagę, i to nie tylko dzięki spóźnieniu wielkiego gościa, ale także dzięki ciekawym przemyśleniom właścicieli blogów Zwierz Popkulturalny, Wyrwane z Kontekstu i Kulturą w Płot,


Sponsorzy

To jest punkt, na który sporo osób narzeka. Ale tak naprawdę gdyby nie sponsorzy ta impreza nie miałaby miejsca. Stoisk było sporo, ale z drugiej strony nikt nas do niczego nie zmuszał. Jeśli miałaś ochotę to mogłaś podejść, zapytać, nawiązać współpracę, wziąć udział w konkursie. Sama skorzystałam z badania stanu głowy i włosów, dzięki Priorin, zgłosiłam się też do konkursu Rimmela i nawet udało mi się wygrać. Największą uwagę przyciągało jednak chyba stoisko FM - miły pan pomagał dobrać idealny zapach perfum. Później każdy miał okazję wyżyć się kreatywnie i ozdabiając swój flakonik mógł zgłosić się do konkursu. No i fotobudka, dzięki uprzejmości Ice Watch - kto nie skorzystał? Podsumowując, może paczka powitalna z podpaskami nie była najlepszym pomysłem (co ma z nimi zrobić bloger?), może stoisk było za dużo, ale rozumiem, że zamysł był dobry. W końcu dzięki temu, my blogerzy, nie musieliśmy płacić ani złotówki, by na tym evencie się pojawić.


Jedzenie

Niestety blogerzy też ludzie i czasem są głodni. Przemieszczając się po strefie cooking można było co prawda trafić na jakiś "warsztatowy poczęstunek" (spróbowałyśmy pesto i zupę groszkową) lub kanapkę. Niestety jeśli udało ci się coś upolować to należałaś do nielicznych, a w pobliżu PPTN na próżno szukać jakieś papudajni (nie licząc stacji benzynowej). Nie mówię, że organizatorzy powinny zapewnić nam darmowe żarcie, ale chociaż umożliwić zakup czegokolwiek. Jeden foodtrack to zdecydowanie za mało, ale to taka rada na przyszłość. Wyjątkiem było jednak niedzielne śniadanie zapewnione przez Belvitę. Tak mogłabym jeść na co dzień - góra owoców, jogurcik i pyszne ciasteczka! No i plusik dla siemensa - na ich stoisku można było spróbować capuccino czy cafe late, z czego chętnie korzystałyśmy.

See Bloggers - fotobudka

Atmosfera

Atmosfera była świetna. See Bloggers to znakomita okazja by poznać tych, którzy kryją się za monitorem. Tym razem różnorodność była naprawdę ogromna. Można było spotkać zarówno Jasona Hunta, Fashionelkę, Nishkę, Jessicę czy Red Lipstic Monster, jak i początkujących blogerów, zarówno lifestylowych, parentingowych, urodowych czy kulinarnych. Mogłabym ty wymieniać i wymieniać kogo spotkałam, zobaczyłam, z kim porozmawiałam, ale zostawmy to jako temat do kolejnych karoLINKÓW, ok?

See Bloggers - instagram
 
Czytając kolejne relacje z See Bloggers nie sposób się oprzeć wrażeniu, że lubimy narzekać. Sama wymieniłam kilka minusów, które warto byłoby w przyszłości zamienić na plusy. Nie zmienia to jednak faktu, że cały event należy zaliczyć do bardzo udanych. Łatwo krytykować i narzekać, ale tak naprawdę przyjechaliśmy na gotowe. Widać, że organizatorzy włożyli masę pracy, która się opłaciła. Mimo kilku małych wpadek będę ten wyjazd wspominać bardzo dobrze, no i czekam na kolejne See Bloggers!

Komentarze