Podróżowanie według Kuźniara
Wiosna to idealny czas na rodzinne wojaże. Niestety podróże z dzieckiem nie zawsze należą do przyjemności. Coś o tym wiem. Ale sposób na podróż według Jarosława Kuźniara bardzo mi się spodobał. Naprawdę!
Przynajmniej raz w roku przejeżdżamy z dzieciakami 300km w jedną stronę. Samo zapakowanie dzieciaków do samochodu jest nie lada wyzwaniem, nie mówiąc już o pakowaniu walizek i samej podróży. Mam to szczęście, że zazwyczaj wszystko co najpotrzebniejsze i tak na miejscu na mnie czeka, więc nie muszę zabierać tony dziecięcych gadżetów. Gdy jednak wybierasz się w dalszą i dłuższą podróż, z pewnością musisz pomyśleć o rzeczach, które będą Ci przydatne. Naprawdę podoba mi się podejście Kuźniara do tego typu przygotowań:
Podróże są fantastyczne. Widzę, jak Zośka reaguje na wszystko, co nowe. Na ludzi, jedzenie. Na podróż z dzieckiem wcale nie jest trudno się spakować, nie trzeba brać wanienek, krzesełek i bóg wie, czego jeszcze. Fotelik samochodowy? Nie ma sensu. Do Kanady i USA nie braliśmy żadnych gadżetów. Pojechaliśmy do Walmartu, kupiliśmy wszystko, co było nam potrzebne...
Też wychodzę z założenia, że nie ma potrzeby pakowania wszystkiego, co może okazać się niezbędne, w walizki. Bardzo możliwe, że na miejscu można będzie co nie co wypożyczyć. Z drugiej strony nikt mi nie powie, że nie da się wytrzymać tygodnia, czy dwóch bez wanienki czy fotelika do karmienia? No, z wózkiem trochę gorzej. Ale jeśli chodzi o inne bajery, to jeśli Cię stać, zawsze można kupić na miejscu.
Wymieniony wyżej patent dziennikarza bardzo mi się podoba, ale tylko do pewnego momentu. Chyba nie zdziwię Cię, że druga część tej wypowiedzi mnie zszokowała:
... a pod koniec podróży wszystko oddaliśmy, mówiąc, że nam nie pasowało.
No helloł? Jak można się chwalić czymś tak słabym. Przypomina mi to nieco żart z "Ile waży koń Trojański?" o tym jak główny bohater wykiwał szwedzką policję. Jak dla mnie to zwykłe oszustwo, a nawet można to nazwać kradzieżą - rzeczy zostały oddane nie dlatego, że nie pasowały, tylko były normalnie użytkowane, po czym perfidnie zwrócone. Nie można już o tych rzeczach powiedzieć,że są nowe i nadają się do ponownej sprzedaży, czyli sklep jest stratny - oddał pieniądze klientowi i już ich nie odzyska. Co ciekawe, zauważyłam, że najbardziej kombinują właśnie Ci, których na to wszystko stać. Miałam kiedyś koleżankę, też bardzo bogatą. Potrafiła wejść do sklepu kupić kilka drogich ciuszków, odpicować się do szkoły, a na drugi dzień wszystko oddać.
Ale co się dziwić, już dawno pisałam, że zasady są passe (jeśli nie czytałaś to polecam). Jak coś nie jest zakazane to wolnoć Tomku. Słowo "moralność" chyba zaczyna znikać z niektórych słowników, a uczciwość zastąpiono "sprytem". Mamy do czynienia z "falandyzacją prawa" na masową skalę - co nie jest wyraźnie zabronione, jest dozwolone. A gdzie przyzwoitość, gdzie sumienie? Na takie zachowania istnieje w naszym kraju przyzwolenie społeczne i nie dziwmy się, że w niektórych regionach określenie "Polak" jest obraźliwym epitetem, oznaczającym cwaniaka, kombinatora, drobnego oszusta, człowieka, któremu trzeba patrzeć na ręce, nie potrafiącego niczego załatwić uczciwie.
Smutne jest to, że wątpliwe moralnie postawy są promowane przez media, uważające się za opiniotwórcze. Mam na myśli m.in. pracodawcę pana Kuźniara - inne "gwiazdy" tej TV są znane z braku kultury i publicznego pomiatania ludźmi (co np się dzieje w "Kuchennych Rewolucjach"), obśmiewania i obrażania wszystkich, którzy mają inne poglądy (prowadzący główny talk-show oraz dziennikarka stawiająca kropki nad i), do tego próbuje się zamiatać pod dywan mobbing czy przypadki molestowania seksualnego itp.
Nie tylko telewizja "schodzi na psy", ale mamy do czynienia z ogólnym upadkiem autorytetów. Dziennikarze to osoby zaufania publicznego, a jak można ufać komuś, do kogo nie masz szacunku?
Ale wracając do podróży i słów Kuźniara. Ta wypowiedź mogłaby być naprawdę sensowna, a postawa godna naśladowania, gdyby zmienić tylko ostanie kilka słów.
Podróże są fantastyczne. Widzę, jak Zośka reaguje na wszystko, co nowe. Na ludzi, jedzenie. Na podróż z dzieckiem wcale nie jest trudno się spakować, nie trzeba brać wanienek, krzesełek i bóg wie, czego jeszcze. Fotelik samochodowy? Nie ma sensu. Do Kanady i USA nie braliśmy żadnych gadżetów. Pojechaliśmy do Walmartu, kupiliśmy wszystko, co było nam potrzebne, a a pod koniec podróży wszystko oddaliśmy potrzebującej rodzinie.
Lepiej?
Komentarze
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz - to niezwykle motywuje do dalszego pisania!