Okiem Natana: Podziękujmy Putinowi?
Ostatnio media podnoszą larum, że Rosja wprowadziła embargo na nasze produkty żywnościowe i rozpościerają apokaliptyczne wizje - że gospodarka się posypie, że rolnicy zbankrutują itp. Nie neguję tego, że pośrednicy sprzedający żywność do Rosji mają problem, ale z drugiej strony od dawna wiedzieli, że działalność na rosyjskim rynku to hazard - każdego dnia Putin może wstać lewą nogą z łóżka i zakazać importu bądź handlu jakimś towarem - więc świadomie podjęli to ryzyko. Co do rolników - oni i tak produkują na granicy opłacalności, poza tym dostają dopłaty, więc aż tak bardzo tego nie odczują.
Chciałbym na to spojrzeć z perspektywy polskiego konsumenta. Zauważyłem, że ceny żywności zaczynają spadać - począwszy od naszych słynnych ostatnio na cały świat jabłek do nabiału. Co to oznacza dla przeciętnego polskiego konsumenta?
Otóż to, że nie trzeba będzie jeść importowanych z drugiego końca świata bananów czy innych egzotycznych owoców, szpikowanych i opryskiwanych nie wiadomo jakimi świństwami (żeby się nie zepsuły w transporcie i mogły leżeć miesiącami w magazynach i na półkach). Zamiast tego mogę zjeść coraz tańsze jabłko czy inne produkty wyprodukowane "przez sąsiada". Nie wspomnę o tym, że to też korzystne dla naszego zdrowia (jest powiedzenie "dwa jabłka z wieczora, nie trzeba doktora") - jest udowodnione naukowo, że podstawą pożywienia powinny być produkty pochodzące z tej samej strefy klimatycznej, co konsument, a najlepiej, kiedy te produkty rosną (czy są wyhodowane) w odległości do 500 km od miejsca zamieszkania.
Czyli kto wie, czy jako konsumenci, nie powinniśmy podziękować Putinowi za to embargo, bo dzięki niemu możemy taniej kupować naszą żywność. Odstawmy banany (zrywane jako zielone i szprycowanie całą tablicą Mendelejewa), brazylijską soję, chińskie miody (w Chinach pszczoły oblatują nieznane nam rośliny, co powoduje,że ich miód może nas silnie alergizować), nie wspomnę o wietnamskiej pandze, faszerowanej paszami zawierającymi sterydy, antybiotyki i jeden Bóg wie co jeszcze (a której "walorami" zachwycają się ludzie nie znający smaku prawdziwej ryby). Zamiast tego sięgnijmy po nasze wędliny, sery, owoce. W ten sposób oszczędzimy zarówno na zakupach, jak i na wizytach u lekarzy spowodowanych często niewłaściwym odżywianiem, czy spożywaniem produktów, do których nasze organizmy nie są przyzwyczajone i przystosowane.
"Podziękować Putinowi" to za dużo powiedziane. Owszem, mamy tańsze jabłka - konsumentom to na plus. Ale producentom? Nie znam się zbytnio na funkcjonowaniu gospodarki, ale chyba to, że nie eksportujemy negatywnie wpływa na producentów. Chyba więcej zarobiliby sprzedając swój towar za granicą niż ten sam towar w kraju.
OdpowiedzUsuńTakże konsumenci dziękuję.
Producenci go przeklinają.
dziękują*
Usuń(w Disqusie mogłabym swojego komcia zedytować :D )
Ja juz od dłuższego czasu stawiam na polskie jedzenie. A pangi nie jadłam juz chyba z 9 lat : )
OdpowiedzUsuńJa tam jabłek jeść nie będę;p bo nie lubię;p
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam jabłka, ale ich nie kupuję - rwę prosto z drzewa ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam jabłonki w ogrodzie. Zimą nie ma nic lepszego, jak świeżo upieczona szarlotka. Jest nawet takie amerykańskie powiedzenie - "We fight for home, country and apple pie..."
UsuńW sumie ciekawe spojrzenie na problem. Ktoś jednak i tak ucierpi - tak zawsze jest.
OdpowiedzUsuńA co do spadających cen - uważam że to plus bo wtedy można sobie pozwolić na kupno większej ilości owoców, zwłaszcza gdy ktoś zarabia najniższą krajową (tę realną) i rzadko pozwala sobie takie takie "rarytasy". Taki kraj...
ale co ja poradze na to że uwielbiam banany i jem je czesciej od jabłek :(
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego co by na dobre nie wyszło :) Podzielam zdanie, a nasze, regionalne produkty i tak stawiam nad te eksportowane, tyle że często jest tak, ze eksportowane jabłka są o wiele tańsze jak te nasze... i to dotyczy wielu produktów, dlaczego tak jest? Bo pośredników zbyt wiele, producenci dostają grosze, z tego co pokazują w wiadomościach, a do nas, konsumentów, produkty trafiają po zawrotnych cenach... Czas to zmienić!
OdpowiedzUsuńPangą - pamiętam, że jedliśmy w szkole na stołówce ;) a mi mama mówi, że nie powinnam jeść arbuzów bo są sprowadzane z Rosji ;D z jabłek się nie cieszę - cieszę się, że zostanie u nas więcej gruszek ;D a co do rolników - powódz, upał , susza zawsze mają straty i chcąc nie chcą każdy powód dla nich jest dobry by dostać pieniądze ' za poniesione koszty'
OdpowiedzUsuńNie ma tego złego..jak to napisała przedmówczyni. Jeżeli chodzi o spadki w cenach,mam nadzieję,że już tak zostanie (albo bardziej spadnie w dół). Nie potrzebny nam Putin (no można by tu ropę itp jedynie negocjować). Jednakże niestety chyba długo sie nie pocieszymy jak tak dalej pójdzie...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak narazie jakoś nie zauważyłam spadku cen jabłek :-( nadal uważam że są drogie, może to za sprawa wychowania się na wsi, gdzie były za darmo :-)
OdpowiedzUsuńJabłek nie lubię, ale mimo wszystko producenci przesadzają teraz z tymi konserwantami. O ile nie mam nic do GMO (bardzo lubię mandarynki bez pestek, serio ^^), to już właśnie zamiast pangi wolę zjeść pstrąga.
OdpowiedzUsuńA Putina nie skomentuję, bo osobiście bym mu strzeliła kulką w łeb, jak i większości politykom w Polsce i na świecie. No comment.
Uważam, że zbyt wiele zarabiają hurtownie, kosztem sadowników. Dlatego ceny owoców są dość drogie, jabłka są droższe od bananów czy to nie dziwne? Mam nadzieję, że się to zmieni. Ja nie przyczyniam się na razie do poprawy bytu sadowników bo jem jabłka z sadu rodziców- papierówki, które nie były przeznaczone na eksport ale zimą na pewno będę jeść na potęgę te kupne. Dobrze, że tanieją.
OdpowiedzUsuńjako zwykły obywatel mogę się cieszyć, ale będąc sadownikiem podchodziła bym już do tego bez entuzjazmu. Ich nie obchodzi to, ze naród będzie zdrowszy jedząc rodzime owoce ;/. Jak zawsze pierwsze skrzypce grają pieniądze ;/
OdpowiedzUsuńOdnośnie bananów i innych takich to polecam obejrzeć "autostrada żywności" :)
OdpowiedzUsuńAkurat jabłka mam jeszcze na działce wiec nawet w cenach się nie orientuję - jednak trochę to chore żeby kg jabłek kosztował tyle samo co kg bananów czy pomarańczy. Nam to zapewne na dobre wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńbananów i tak za bardzo nie lubię, a owoce typu jabłka,śliwki,czereśnie,wiśnie,porzeczki i gruszki mam u siebie na ogrodzie więc i tak nie kupuję w sezonie jak mam swoje :)
OdpowiedzUsuńNie jadam pangi, ale coś w tym jest. Z tym postem można się zarówno zgodzić jak i nie. Studiowałam trochę rolnictwa (później zrezygnowałam), więc wiem, że ta sytuacja to zarówno plusy jak i minusy ;)
OdpowiedzUsuńKażda sytuacja ma plusy i minusy. W przypadku kupowania żywności, osobiście kieruje się zasadą "mniej a zdrowiej i lepszej jskosci". Od dawna zwracam uwagę na kraj pochodzenia warzyw i owoców i jeśli tylko są polskie to właśnie na nie się decyduję. Co chodzi o ryby, polecam te morskie. Są drogie, ale smaczne i zdrowe, nie karmione jakimś syfem jak pangi :) Embargo niekoniecznie pozytywnie wpłynie na polską gospodarkę, ale rzeczywiście można mieć nadzieję, że dzięki temu więcej osób będzie wybierało polskie produkty.
OdpowiedzUsuń