Bikini nie dla wszystkich!
Mimo, że pogoda (przynajmniej u mnie) zwiastuje raczej koniec lata, ja nadal w temacie plażowym... Zawsze myślałam, że bikini to strój kąpielowy, najczęściej dwuczęściowy. Niezależnie od tego kto je założy, a może raczej jaka kobieta się w nie wbije - bikini to bikini. Zastanawia mnie więc po co i kto wymyślił nazwę fatkini?
Nie to, żebym miała coś przeciwko kobietom z nadwagą. Cieszy mnie wręcz fakt, że kobiety puszyste dzięki tej "modzie" przestały się kryć. W końcu nie tylko piękne, młode i smukłe mają monopol na plażowanie. Niestety mimo, że Polacy uważają się za tolerancyjnych, pojawienie się kobiety o pełniejszych kształtach czasem wywołuje niepochlebne komentarze. Na jednym z forów znalazłam np. taką opinię:
(...) mogą gorszyć u niektórych poczucie dobrego smaku, estetyki. Człowiek jedzie nad wodę wypocząć, zrelaksować się, pooglądać fajne tyłeczki. Człowiek złapie wakacyjny klimat, a tu nagle fale wyrzucają na brzeg wielkie ciało...
To jest jeden komentarz znaleziony na poczekaniu... Niestety takich jest setki. Nie mówiąc też o zdjęciach, które mają na celu naśmiewanie się z kobiecej tuszy.
Przez takie zachowania niektóre z krąglejszych kobiet w ogóle przestały pojawiać się na plażach, lub po prostu przychodzą nad jezioro (morze) gdy plażowiczów można policzyć na palcach. Dla mnie to chore.
Co prawda, nie rozumiem jak kobieta, świadomie i nie biorąc pod uwagę własnego zdrowia, może się zapuścić i dojść do monstrualnej wagi z siedmioma X przed L... ale wiem też, że są też takie, które na swoją sylwetkę wpływu nie mają (choroby, hormony...).
Tylko po co "fatkini"? Żeby promować otyłość i niezdrowy styl życia? Czy może to akcja szczupłych by podkreślić, że puszysta nie może założyć bikini? A może to walka z kompleksami?
Może idąc tym tropem - skoro jest fatkini to niech też będzie thinkini czy slimkini... Albo jeszcze whitekini i blacktini, oldkini i youngtini...
A Wy co o tym sądzicie?
* źródło zdjęcia: https://everydayfeminism.com/wp-content/uploads/2013/07/k-bigpic.jpg
* źródło zdjęcia: https://everydayfeminism.com/wp-content/uploads/2013/07/k-bigpic.jpg
Będąc na plaży czy na basenie nie zwracam uwagi kto jak wygląda i co ma na sobie,to nie rewia mody,jesteśmy tutaj żeby odpocząć.Tego samego uczę moich dzieci,nie rozpatrują ludzi pod względem wyglądu,ale zachowania.
OdpowiedzUsuńI takie zachowanie popieram ;)
UsuńDla mnie to trochę chore. Takie odalienowanie osób puszystych.
OdpowiedzUsuńJa do szczupłych nie nalezę ;) Co prawda nie jest to siedem X przed L a conajwyżej jedno :D Bikini bym nie założyła, może dlatego że nie lubie swojego ciała i nie chciałabym żeby ktoś na mnie patrzył a już na pewno nie chciałabym usłyszeć jakichś przykrych komentarzy.
OdpowiedzUsuńMnie ogólnie średnio interesuje kto jak wygląda a każdy ma prawo wyjść na plażę :)
OdpowiedzUsuńA mi to lotto jak kto wygląda na plaży. Gdyby tak te szczupłe, wymuskane osoby pobyły trochę w szpitalu, poobserwowały, same znalazły się w podobnej sytuacji, odechciałoby im się tak durnych komentarzy.
OdpowiedzUsuńA ja Ci powiem tak poza całą tematyką nazewnictwa strojów, że podobają mi się te panie ze zdjęcia wyżej :) Takie radosne i dobrze się bawiące, co kojarzy się z latem, z tym jakie lato powinno być.
OdpowiedzUsuńKiedy za to w kostiumie pozuje szczupła modelka, jest szczucie cycem i robienie sexy min, próba doprowadzenia widza do napływu krwi bynajmniej nie do mózgu, a przy tym sztywność zwiastująca kij w tyłku i bijąca z twarzy antypatyczność. Po kilku takich widokach mam zwykle dosyć przeglądania ofert strojów kąpielowych.
Króliczku - uwielbiam Twoje teksty! :)
Usuń....
Co do tego kto jak wygląda na plaży osobiście nie przywiązuję uwagi. Pomijam fakt, że rzadko tam bywam.
Uważam, że każdy powinien się czuć w swoim ciele dobrze, najważniejsze, że je akceptuje, nie jest ważne czy ma rozmiar XS czy siedem X przed L. :))
ach no coż
OdpowiedzUsuńPolakom zdecydowanie brakuje luzu i rozsądku. Na zachodzie nikt nie zwraca na takie rzeczy uwagi a po prostu skupia się na sobie i odpoczynku. Taką już naturę ma spora część rodaków, że zamiast iść na plażę i odpocząć, oglądają wszystkich obecnych i komentują kto, co, jak i w czym. Niestety, prędko się to pewnie nie zmieni.
OdpowiedzUsuńFatkini to kolejny sposób, by nas podzielić. Za gruba, za chuda, za wysoka, za brzydka. Nie sądzę, że zostało to tak nazwane w dobrej wierze, raczej jedynie w celach marketingowych i zarobkowych. Czekam już na fatjeansy...
OdpowiedzUsuńA mi się pomysł podoba. Jeśli fatkini oznacza krój stroju odpowiedni dla kobiet bardziej puszystych to czemu nie? Takie kobiety mogłyby się źle czuć w zwykłym bikini albo budzić jakieś negatywne komentarze co też mogłoby źle oddziaływać, a jeśli byłyby ubrane jak panie ze zdjęcia to czułyby się super i wyglądały by super. Chodzi tylko o to żeby nie było to na zasadzie przychodzisz do sklepu i prosisz o fatkini tylko masz wiele krojów strojów a wśród nich także te. :)
OdpowiedzUsuńAle fatkini nie powinno być poprawna nazwą bo przecież fat oznacza gruba. Więc może być curvykini albo może bigkini. Fatkini jest według mnie trochę obraźliwe, co np. gdy do sklepu przyjdzie otyłe, chore dziecko? Nie mozna używać takich nazw, są niepoprawne. Bikini to bikini. Jest też tanikini. :)
UsuńNo może trochę niejasno się wyraziłam, ale chodziło mi dokładnie o to samo ;)
UsuńJa sama jestem duża i w tym roku byłam w spa- w dwuczęsciowym stroju, koszulce i takich gatkach dłuższych. I w sumie krępowałam się, ale były też inne większe dziewczyny więc dodały mi otuchy. W zeszłym tygodniu byłam także na basenie i również nie czułam na sobie wzroku innych. To chyba umiejętność dobrania odpowiedniego stroju i tyle.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do wypoczynku niezależnie czy nosi XS czy XL. Warto jednak zachować umiar, bo niektórzy wychodzą z domu nie patrząc w lustro. Można nosić XXL i dobrać odpowiedni strój, żeby nie wyglądać jak chłopek Michelin
OdpowiedzUsuńBabki ze zdjęcia wyglądają super. Wesołe, uśmiechnięte, pewne siebie i swojej kobiecości. Fatkini chyba nie jest zbyt udaną nazwą, bo od razu definiuje kobiece kształty. Podobnie jak sklepy dla puszystych, do których panie wstydzą się wchodzić, bo nazwa definiuje je jako kobiety puszyste.
OdpowiedzUsuńMoże nie w kwestii samego stroju, ale pojawił się dziś ciekawy artykuł:
OdpowiedzUsuńhttp://foch.pl/foch/1,137275,16441317,Wieloryby_nie_maja_prawa_do_kapieli_slonecznych__czyli.html
a ja jestem zdania,że Polacy jednak nie są tolerancyjni, za duzo jadu wylewają na osoby otyłe i to nie wiedząc czy się same zaniedbały czy to kwestia choroby
OdpowiedzUsuńmnie osobiście to nie przeszkadza,choć wkurzyło już samo podzielenie bikini i fatkini - chude i grube...
Trochę to głupie. Moim zdaniem jest to po prostu zwykłe bikini z wysokim stanem, a takich jest pełno i to w różnych rozmiarach.
OdpowiedzUsuńSama jestem większych rozmiarów i na wakacjach w Aqua parkuw Tatralandii byłam w stroju dwu częściowym i troche się krepowałam, ale było też dużo większych dziewczyn ode mnie. Mi zawsze otuchy dodaje mój mężczyna, który wiem, ze mnie uwielbia i lubi mnie w takim stroju a sama nie mam za dużych kompleksów na swoim punkcie, jednak staram się zmniejszyć swoja wagę. Sama jednak nie popieram propagowania nadwagi, bo to niestety jest choroba a nie atut..
OdpowiedzUsuńMysle ze zostało to wymyslone po to ,że kazdy chce teraz dobrze wygladac a nie kazdemu sie chce cwiczyc ..wola isc i kupic to fatkini niz pojsc na siłownie i sie spocic, i producenci doskonale o tym wiedzieli
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ostatnio wszystko musi być nazwane. Bez sensu to jest bikini tak jak bluzkę, spodnie czy inną odzież zakładają i grubi i chudzi. Faktycznie w Polsce nadal trudno być innym i odstawać od normy, jednak nie wydaje mi się, żeby takie akcje skłoniły kobiety o większych kształtach do noszenia bikini..
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZawsze świat się dzielił na młodych i starych, na biednych i bogatych na gorszych i lepszych, chudziutkich i otyłych. I w tym przypadku widać atak w stronę puszystych kobiet. Od kilku lat promowane sa bardzo szczupłe kobiety, wręcz anorektyczki. A otyłe kobiety, jak wspomniałaś, niezależnie od tego czy z powodu hormonów, leków, które są zmuszane zażywać, czy też z wyboru bo nie dbają o siebie a po prostu lubią jeść, sa inne i z tego powodu są odizolowywane. Wydaje mi się, że stworzenie nowego słownictwa na bikini nie spowoduje, że otyłe kobiety będą czuć się komfortowo i dzięki temu będą wychodzić na plaże. Uważam że założenie "fatkini" przez otyłą kobietę zależy od dystansu do siebie, do swojego ciała, czy je akceptujemy i lubimy. Jeśli same siebie akceptujemy, nawet z tymi paroma kilogramami więcej niż sprzed lat i małą fałdką na brzuszku to myślę, że takim kobietom będzie łatwiej wyjść na plażę niż takim, które swojego ciała nie lubią i nie akceptują.
OdpowiedzUsuńkurde masz racje, przeciez to jest po porstu bikini z podwyzszonym stanem i mi sie tez bardzo podoba, pomimo, ze nie nie jestem otyla, chetnie bym je zalozyła :p
OdpowiedzUsuńMi to nie przeszkadza, skoro one się w tym dobrze czuja to czemu im tego zabraniać ;)
OdpowiedzUsuńTeraz nie jeździ się nad morze, czy nad jezioro wypoczywać...tam odbywa się rewia mody. Dlatego coraz mniej lubię takie miejsca.... Trudno być innym. Wciąż nam brakuje jakiegoś takiego luzu i dystansu do otaczającego nas świata, ludzi.
OdpowiedzUsuńpierwszy raz się spotykam z takim określeniem :O jakaś zacofana jestem.. jeżeli kobiecie to nie przeszkadza to jej sprawa... ale nawet te które są chore czy mają problemy z odpowiednim przygotowaniem i poświęceniem pewnie kilka kg mogłyby zgubić...
OdpowiedzUsuńOkreślenie niefajne. Jak pisała jedna z dziewczyn wyżej - curvekini albo bigkini byłyby fajniejsze.
OdpowiedzUsuńAle ja chcę taki strój!!!!!
P.S. Dziękuję :*
Drażnią mnie przy takich postach lub artykułach komentarze typu "promocja nadwagi" lub to, co przytoczyłaś. Dla mnie to jest promocja akceptacji i kochania samego siebie i tolerancji. Nauczmy się, że każdy ma swoje ciało, swoje życie i problemy, którymi powinien się zająć zainteresowany, a nie wszyscy dookoła. Straszne są obraźliwe komentarze, przez co wiele kobiet wstydzi się rozebrać na plaży, wypocząć. Przyznam szczerze,też mam z tym problem. To było dla mnie straszne rozebrać się nad morzem, kiedy wokół zgrabne dziewczyny. Choć sama nie patrzę tak krytycznie na innych, jak na siebie. Kilkanaście dobrych lat nie nosiłam też krótkich spodni. To było pierwsze lato, przed którym trochę schudłam i mogłam na siebie w nich patrzeć. Ot, takie żale wylałam. Jedni powiedzą - jak nie możesz na siebie patrzeć, to schudnij, inni zrozumieją. Taka ludzka natura. Jednak uważam i powtórzę, każdego powinien interesować jego własny biznes ;)
OdpowiedzUsuń