Bezpłatna służba zdrowia?
Dzisiaj będzie post całkiem nie w temacie, ani kosmetycznym, ani kulinarnym. Ale wczoraj tak się... zdenerowawałam, że niech napisanie tego posta spełni rolę terapeutyczną:)
Moje maluszki wczoraj tak niefortunnie się bawiły, że starszy bujał krzesełkiem, a młodszy w tym samym momencie postanowił się w niej wgryźć. Skończyło sie wywichniętym ząbkiem młodszego. Na szczęście nie jest wybity, ale widać że jest przesunięty. Wyczytałam w internecie, że koniecznie trzeba skonsultować się ze stomatologiem, by ocenił stan dziąsła i w razie potrzeby zrobił zdjęcie RTG oraz ewentualnie nastawił ząbek.
Mąż siegnął po telefon i dzwoni...
W jednej przychodni nie ma stomatologa.
W drugiej stomatolog jest, ale telefonu nie odbiera. Pani w rejestracji powiedziała, że powinien być, ale prawdopodobnie już wyszedł.
No to dzwonimy na pogotowie, bo może niepotrzebnie robimy panikę. Powiedzieli to samo - koniecznie trzeba się skonsultować z dentystą, ale na szpitalu też nie ma.
Że też wszystkie problemy muszą się dziać gdy kasy brakuje? No trudno, spakowaliśmy sie w samochód, wzięliśmy ostatnie pieniądze i pojechaliśmy do prywatnego stomatologa. W końcu na dziecku nie będę oszczędzać.
Na miejscu okazało się, że nie jest tak źle. Dziąsło nie jest rozcięte i jest szansa, że ząbek w ciągu dwóch tygodni sam wróci na swoje miejsce. Nie ma gwarancji że będzie zdrowy, ale miejmy nadzieję, że tak. Za dwa tygodnie idziemy do kontroli, żeby sprawdzić czy z dziąsełkiem się nic nie dzieje. Na szczeście przemiła Pani stomatolog od "stałych klientów" nic nie wzięła :)
Pomijając fakt, że nic nie zapłaciliśmy, zastanawiam się gdzie jest ta bezpłatna służba zdrowia? Dostanie się do specjalisty, i to z dzieckiem (!), graniczy z cudem. I to nie chodzi tylko o dentystę. Pamiętam też, jak mały się urodził, trzeba było zrobić USG bioderek do szóstego tygodnia, a zapisy pół roku naprzód. Czy to jest normalne?
Mam nadzieję że Was nie zanudziłam i przepraszam za dygresję w ogóle nie w temacie.
Strasznie smutna jest sytuacja służby zdrowia w Polsce..
OdpowiedzUsuńSuper, że wszystko się dobrze skończyło.
Lubię tu zaglądąć. Foletowy to mój ulubiony kolor. Czasem przychodzę, żeby popatrzeć na Twój baner z lawendą :)
Pozdrawiam!
Na temat służby zdrowia w Polsce lepiej się nie wypowiadać bo człowiek tylko się denerwuje. Tysiące, a nawet miliony składek na nic bo jak przyjdzie co do czego to i tak idzie się się prywatnie, ehhh.... Ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:)
nic dodać, nic ująć
UsuńNiestety, aż przykro słuchać :(
OdpowiedzUsuńMiałam podobną sytuację, tylko że ze zwichniętym nadgarstkiem i dodatkowo wybitym palcem. Mówili, że nic się nie dzieje, tylko mi się wydaje, że coś jest nie tak. Jednak mocno widoczny był skrzywiony palec i spuchnięty nadgarstek, kazali mi tylko owinąć bandażem i posmarować maścią. Ja się pytam jak tak można postępować?1 Przyjęli mnie po tygodniu gdy ręka była cała sina i to z wyrzutami dlaczego niby nie przyszłam z tym wcześniej.
Koleżanka wyżej dobrze mówi, lepiej się nie wypowiadać, bo człowiek tylko się denerwuje. Składki płacimy tylko po to, aby potem udać się do prywatnego specjalisty :/
Brak słów.
Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło ;)
Miałam podobnie, wybity czy złamany palec u nogi, a lekarz kazał smarować jakąś maścią. Do tej pory mam krzywy.
UsuńOj znam ten ból, umawianie się do lekarza na NFZ na bliski termin jest praktycznie niemożliwe...
OdpowiedzUsuńOstatnio zapytał mnie ktoś "dlaczego wcześniej nie byłaś z tym swoim rozwalonym nadgarstkiem u ortopedy? (ok. listopada - mamy marzec)". Ale co poradzić, jak od listopada czekam na wizytę u lekarza? No to gdyby babcia pielęgniarka nie uruchomiła starych znajomości, to miałabym naprawiany nadgarstek ok. maja. No i przynajmniej już za 2 razem nie trafiłam na konowała. Za pierwszym robiono mi zastrzyki na wyczucie i lekarz nie trafił w pochewkę stawową, a w dodatku nie usztywnił ręki i bolesne zastrzyki poszły się, że tak powiem.... no. Także taka ta nasza służba zdrowia... :/
OdpowiedzUsuńBidulek... Również przekonałam się co do służby zdrowia. Do lekarza rodzinnego nie ma miejsc, a gdy jedziesz do szpitala na pomoc wieczorową - okazuje się, że nie ma tam internisty! I jeździsz od jednego szpitala do drugiego... Już nie raz miałam taką sytuację - tym bardziej, że ciągle mam problemy z zapaleniem pęcherza ;/
OdpowiedzUsuńNie ma co liczyć na NFZ,chyba że się ma sporo czasu. A dziecko nie może tyle czekać ! My do okulisty poszliśmy kiedyś na książeczkę to babka, ze na ten rok juz brak limitów. A jak powiedziałam, że zapłacę za prywatną wizytę to co usłyszeliśmy? "Za 5 minut zapraszam " No szok !!!
OdpowiedzUsuńehh...nie bede sie wypowiadala bo ten temat powoduje u mnie palpitacje serca!!!zastanawia mnie tylko gdzie do jasnej cholery sa nasze comiesieczne skladki??Polska Pany...
OdpowiedzUsuńDługo można pisać i gadać. Temat wkurzający.
OdpowiedzUsuńMoja babcia ma prawie 80 lat i poważne problemy ze słuchem. Kiedy poszła dowiedzieć się o aparat to pani doktor kazała prywatnie (około 3 - 6 tysięcy zł.) albo czekać. Kolejka mniej więcej 3 lata. W przypadku osoby w tym wieku to czysty absurd!
ja już dawno temu doświadczyłam ża nasza Polska służba zdrowia jest CHORA!!!!
OdpowiedzUsuńNiestety służba zdrowia....ja nie mogę narzekać, każde nagłe przypadki to od razu jechalismy do szpitala (jak już przychodnia była nieczynna lub był weekend). Było to z reguły w nocy, gdy młody budził się z płaczem bo coś mu dolegało. Jeszcze nigdy nie odmówiono nam pomocy, a wiadomo, jak lekarze "chętnie" schodzą na izbę w środku nocy. Jednego razu to internista oraz laryngolog zajął się bez problemu, nawet usg brzuszka w nocy małemu robiono. Raz wzywałam tez pogotowie do płaczącego dziecka (ból brzucha), od razu przyjechało, bez żadnego ale.
OdpowiedzUsuńWiem, że to nie reguła, że jest zawsze źle, ale najczęściej tak bywa:(
Dużo zdrówka!
Polska służba zdrowia;/ Dobrze, że chociaż prywatnie udało Wam się szybko dostać, bo czasem i to jest trudne;//
OdpowiedzUsuń